Rynek wydawniczy tonie w powieściach świątecznych już od połowy października. Nasza biblioteka zakupiła sporo z nich, abyście mogli Państwo zanurzyć się w tej literackiej magii Świąt Bożego Narodzenia. Kolejne grudniowe recenzje będą dotyczyły właśnie takich tematycznych powieści. Dzisiaj mamy dla Państwa ciepłą, bożonarodzeniową powieść Magdaleny Witkiewicz, której książki nasze Czytelniczki biorą w ciemno. Bo już niedługo 6 grudnia!
RECENZJA
„Listy pełne marzeń” to opowieść o tym, że to przede wszystkim ludzie mają wpływ na to, że innym przydarzają się dobre rzeczy. Bo przecież nic nie kosztuje życzyć komuś dobrze i zrobił dla niego coś miłego.
Maryla Jędrzejewska ma już siedemdziesiąt lat, ale dopiero teraz czerpie z życia pełnymi garściami. Można by się zastanowić, jak można czerpać z życia, gdy się siedzi tylko w domu, a wychodzi jedynie po jedzenie dla kota i dla siebie. I to dokładnie w tej kolejności. A jednak można. Maryla znalazła swój życiowy cel. Wieczorami siada przy swoim sekretarzyku, za każdym razem wahając się, czy otworzyć kolejny list. Wie, że przepadłby, gdyby go wrzuciła do wysyłanych listów na poczcie. Może nawet dotarłby do Mikołaja, który gdzieś tam, w Laponii, zarabia na byciu świętym. Ale jedno jest pewne – nikt nie spełniłby tych życzeń. A ona mogła. Ona mogła spełniać dziecięce marzenia. Ten fałszywy biznesmen z Laponii z pewnością by tego nie zrobił…
Listy piszą nie tylko dzieci, piszą je także dorośli, którzy nie potrafią, bądź nie mogą spełnić marzeń swoich dzieci. Te listy poza życzeniami, mają w sobie wiele historii, które poruszają serca.
Magdalena Witkiewicz wzrusza i otula, pomaga uwierzyć, że mamy w sobie wielkie pokłady dobra. Dzielmy się nim, bo są tacy, którzy bardzo tego potrzebują.
Opracowała Małgorzata Dąbrowska
Ostatnia modyfikacja: 30 listopada 2020